Tłumaczenia

Słowo „przekład” pochodzi od łacińskiego słowa „translatio”, które z kolei ma swoje źródło w czasowniku „transfero”, „transferre”, „transtuli”, „translatum”. Słowo „ferre” może być przetłumaczone jako „przenosić”, „przekładać”, podczas gdy „trans” oznacza „(po)przez (coś)” (po)za (coś). Tłumaczenie to przenoszenie czegoś ponad czymś. To przenoszenie sensu ponad barierą słów, czy, inaczej mówiąc, wyrażeniem tego samego sensu przy użyciu innych znaków.

Ciekawostki o tłumaczeniach

Z przymrużeniem oka można stwierdzić, że zawód „tłumacza” jest tworem dość nowym, przynajmniej w Polsce. Jeszcze w XIX i na początku XX wieka mówiono o „tłomaczach”, którzy trudnili się „tłomaczeniami”. Rzeczownik „tłumacz i czasownik pisany przez „u” – „tłumaczyć zostały po raz pierwszy opisane w „Pisowni polskiej” Polskiej Akademji Umiejętności opracowanej przez Jana Łosia z 1920 r.

Ci, którzy zastanawiają się nad tajemniczą objętością „strony rozliczeniowej” odpowiedź na swoje pytanie znajdą w historii przekładu: w latach, gdy tłumaczenia sporządzano przy użyciu maszyny do pisania, jedna strona maszynopisu zawierała 30 linii po 60 znaków, co w sumie daje 1800 znaków ze spacjami – dzisiejszą „stronę rozliczeniową”, na podstawie której rozliczają się tłumacze.

Rodzaje tłumaczeń

Tłumaczenie tłumaczeniu nierówne. Dwóch tłumaczy operujących tymi samymi językami, ale specjalizujących się w różnych dziedzinach będzie widziało swój zawód inaczej, ze względu na zupełnie różny charakter czekających na nich zadań.

Tłumaczenia pisemne

W przypadku tłumaczenia pisemnego wyróżnić możemy kilka głównych typów tekstów, z których każdy wymaga specyficznego podejścia i zróżnicowanych umiejętności.

Tłumaczenia techniczne

Aby wykonywać takie tłumaczenia, należy wykazać się nie tylko znajomością języka, lecz również zmysłem technicznym – trudno przecież tłumaczyć instrukcje obsługi czy wielostronicowe specyfikacje nie będąc w stanie wyobrazić sobie danego urządzenia. Często tłumacze wykonujący tego typu przekłady same są jednocześnie inżynierami lub po prostu osobami, które pracują lub pracowały w danej branży i przez to doskonale znają stosowaną tam terminologię. Tłumaczenia techniczne to ten typ tłumaczeń, w którym najczęściej wykorzystywane są programy wspomagające tłumaczenie, tzw. narzędzia CAT (computer-assisted translation). Pozwalają one m.in. na szybkie i łatwe korzystanie z własnych baz terminologicznych bądź tych dostarczonych przez klienta. Ponadto, automatycznie „podpowiadają” jak można przetłumaczyć dany fragment na podstawie wcześniejszych tekstów czy fragmentów, co pozwala na znaczną oszczędność czasu – tak ważnego w przypadku tłumaczenia długich i obszernych materiałów – a z takimi tłumacz techniczny ma do czynienia nad wyraz często. Przydatne okazują się również zaawansowane umiejętności obróbki graficznej dokumentów jak również zdolność do radzenia sobie z plikami nieedytowalnymi. Tłumaczy technicznych w Polsce zrzesza Naczelna Organizacja Techniczna (NOT).

Tłumaczenia prawne i prawnicze

Dla przeciętnego człowieka te dwa rodzaje tekstów niewiele się od siebie różnią. Podstawowa różnica jest następująca: teksty prawne to dokumenty spisane językiem właściwym prawu, ze swoją charakterystyczną leksyką, składnią i stylem. Możemy się z nim spotkać w takich dokumentach wydanych przez organy ustawodawcze, takich jak konstytucja, umowy międzynarodowe czy rozporządzenia. Tekst prawniczy to tekst mówiący o prawie lub interpretujący prawo, np. artykuł naukowy, podręcznik lub inny dokument, taki jak umowa pełnomocnictwa czy akt notarialny.

Język prawniczy odznacza się dość skomplikowaną składnią i interpunkcją – zdania są długie, a interpunkcja ograniczona.

Zarówno w przypadku pierwszych jak i drugich konieczne jest oczytanie w tego typu tekstach i znajomość odpowiednich norm stylistycznych. Czy do takich tłumaczeń konieczny jest tłumacz przysięgły? Niekoniecznie. Dokumenty wewnątrzfirmowe czy na użytek własny, które nie są przeznaczone do obrotu prawnego z powodzeniem mogą zostać przetłumaczone przez każdego tłumacza, pod warunkiem, że dobrze zna on specyfikę takich tekstów.

Tłumaczenia ekonomiczne i biznesowe

Takie tłumaczenia są w pewnej mierze podobne do tłumaczeń prawnych i prawniczych i dotyczą m.in. sprawozdań finansowych i podatkowych, badań marketingowych, faktur czy sprawozdań księgowych. Oprócz biegłej znajomości branżowej terminologii,konieczne jest zwrócenie uwagi na każdy najmniejszy szczegół. Nawet każda cyfra ma tu bowiem szczególne znaczenie!

W przypadku takich dokumentów często wymagane jest poświadczenie tłumacza przysięgłego, lecz nie zawsze jest to konieczne – zależy to bowiem od przeznaczenia danego tekstu.

Tłumaczenia medyczne i farmaceutyczne

Jedne z najbardziej wymagających tłumaczeń, które wymagają nie tylko wiedzy branżowej, lecz również ogromnej dbałości o szczegóły. Teksty, z którymi spotyka się tłumacz z tej branży to przykładowo wyniki badań, wypisy, lecz również artykuły naukowe czy etykiety produktów farmaceutycznych. Nierzadko spotyka się również teksty z pogranicza medycyny i techniki, np. świadectwa homologacyjne sprzętu medycznego. Odpowiedzialność ciążąca na tłumaczu jest więc ogromna – najmniejszy błąd może przecież zaważyć na czyimś życiu lub zdrowiu. Takie tłumaczenia najczęściej wykonywane są więc przez osoby posiadające zarówno odpowiednie umiejętności językowe jak i wykształcenie medyczne lub farmaceutyczne.

Tłumaczenia humanistyczne

Równie ważne, choć nieraz marginalizowane są tłumaczenia z takich dziedzin jak np.: historia, psychologia, filozofia, archeologia, historia sztuki, językoznawstwo, etnologia czy politologia. Częsty jest pogląd, że tego typu teksty nie wymagają głębokiej znajomości tematu i że przetłumaczyć może je tak naprawdę każdy. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna: każda z tych dziedzin charakteryzuje się przecież własną, obszerną terminologią. Co więcej, takie tłumaczenia wymagają na ogół dużej wrażliwości językowej, w celu oddania wszelkich niuansów znaczeniowych i zwrócenia szczególnej uwagi na różnice między kulturami w których osadzone są tłumaczone języki.

Tłumaczenia ustne

Rozróżniamy dwa główne typy tłumaczenia ustnego:

  • Tłumaczenie konsekutywne

Tłumaczenie, które następuje po wypowiedzi mówcy. W zależności od prelegenta czy rodzaju spotkania, pojedyncza sekwencja wypowiedzi może składać się z paru zdań lub trwać nawet paręnaście minut. Siedzący lub stojący tłumacz sporządza w tym czasie notatki, które pozwalają mu na późniejsze odtworzenie wypowiedzi w języku docelowym. Takie notatki mają charakter bardzo skrótowy – tłumacz nie ma wystarczająco dużo czasu, aby zapisywać całe zdania, lecz musi zastosować odpowiedni system znaków i słówek. Istnieją różne szkoły sporządzania takich notatek, lecz tak naprawdę każdy tłumacz opracowuje swój własny unikatowy styl, który pozwala mu na jak najwierniejsze przekazanie treści wypowiedzi.

  • Tłumaczenie symultaniczne

Tłumaczenie wykonywane równolegle z wypowiedzią mówcy. Zazwyczaj wykonywane jest w dźwiękoszczelnej kabinie z użyciem słuchawek oraz mikrofonu. Zarówno tłumacz jak i uczestnicy spotkania słyszą się wzajemnie dzięki założonym słuchawkom. Taki proces wymaga od tłumacza zdolności wykonywania paru czynności naraz: słuchania ze zrozumieniem, przetwarzania komunikatu i formułowania go w języku docelowym. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że bezpośredni kontakt z mówcą jest utrudniony, co nie pozwala na ewentualne doprecyzowanie wypowiedzi. Tłumacz symultaniczny oprócz dobrej dykcji musi wykazać się więc ogromną zdolnością koncentracji, dużą odpornością na stres i umiejętnością reagowania w nieprzewidzianych sytuacjach.

Podtypem tłumaczenia symultanicznego jest tzw. „szeptanka”, podczas której tłumaczy się symultanicznie szepcząc słuchaczom do ucha.

Tłumaczenia wykonywane podczas konferencji w Parlamencie Europejskim to właśnie tłumaczenia symultaniczne. Jak w europejskiej Wieży Babel dobiera się więc tłumaczy do konkretnych zadań? Każdy z nich zobowiązany jest do znajomości co najmniej 2 języków obcych, które następnie układa się w specjalne kombinacje właściwe każdemu tłumaczowi:

  • Język A to język ojczysty na który można tłumaczyć z języków B i C
  • Język B to język obcy opanowany na bardzo wysokim poziomie, na który i z którego można tłumaczyć z języka A
  • Język C to język (lub języki), który zna się bardzo dobrze w stopniu biernym, przez co możliwe jest tłumaczenie na język A.

Niektórzy tłumacze mogą pochwalić się znajomością nawet 8 języków C. Prawdziwym rekordzistą jest jednak tłumacz Ioannis Ikonomou – Grek, który zna aż 32 języki!

Tłumaczenie audiowizualne

Rodzaj tłumaczeń, który ciągle zyskuje na popularności. Jego nazwa wskazuje na typ materiałów podlegających tłumaczeniu – w tym przypadku składających się z obrazu i dźwięku. Będą to więc wszelkie filmy, seriale, teledyski, gry komputerowe itp.

Rolą tłumacza audiowizualnego jest m.in. przygotowanie list dialogowych czy napisów. Konieczne jest tutaj nie tylko dostosowanie tłumaczenia do warunków kulturowych lecz również technicznych: ograniczenia dotyczące długości tekstu dla lektora czy napisów zmuszają tłumacza do szukania satysfakcjonujących rozwiązań językowych bez utraty sensu czy wartości artystycznej oryginału.

Przy okazji tłumaczenia audiowizualnego warto wspomnieć o audiodeskrypcji – jest to usługa skierowana głównie do osób niewidomych i słabowidzących. Polega na tworzeniu dźwiękowych opisów np. eksponatów muzealnych lub „dopowiadaniu” tego, co dzieje się na ekranie lub scenie, tak, aby odbiór dzieła stał się dla wspomnianych osób łatwiejszy.

Rola tłumacza jest nieoceniona podczas tworzenia opisów np. dla zagranicznych turystów lub podczas adaptacji dzieł filmowych czy scenicznych dla obcojęzycznej widowni.

Tłumaczenie literackie

O tłumaczach literackich słyszy się rzadko. A szkoda, bo choć tłumaczenie literatury jest zajęciem, którego specyfika nieco odbiega od pracy nad „codziennymi” tłumaczeniami medycznymi, technicznymi czy prawniczymi, wcale nie jest przez to mniej wymagające.

Dla tłumacza literatury konieczna jest znajomość licznych dzieł, szeroka wiedza ogólna oraz znajomość realiów kulturowych i historycznych, w których powstaje dany utwór. Niezbędne jest skupienie na najmniejszych niuansach znaczeniowych, estetyce i stylu. Jednym słowem jest to praca dla wrażliwych, ciekawych świata i głodnych wiedzy, a jednocześnie zainteresowanych światem literatury i będących na bieżąco z wszelkimi wydawniczymi nowinkami.

Tłumaczenie języka migowego

Nie powinniśmy zapominać o tłumaczach jeszcze jednego ważnego języka – migowego. W końcu ich praca w najmniejszy sposób nie odbiega trudnością od pracy tłumaczy ustnych, niezależnie od języka z jakiego tłumaczą. Polski Związek Głuchych prowadzi ewidencję tłumaczy polskiego języka migowego (PJM) oraz jego wykładowców, która na chwilę obecną liczy ok. 420 osób.

Tak naprawdę powinniśmy mówić nie o języku, a o językach migowych, bowiem tak jak istnieje wiele różnych języków narodowych, tak i język migowy jest różny w zależności od kraju czy regionu. Pokrewieństwo języków narodowych nie ma wpływu na podobieństwo języków migowych. Brytyjska odmiana języka migowego wcale nie będzie więc łatwiejsza dla amerykanów, tak jak to ma miejsce w przypadku dwóch odmian języka angielskiego.

W związku z rosnącą potrzebą międzynarodowej komunikacji, stworzony został międzynarodowy język migowy nazwany International Sign (IS). Nie jest on zupełnie odrębnym tworem, lecz w dużej mierze opiera się na narodowych odmianach języków migowych wzbogacanych o znaki zrozumiałe dla użytkowników międzynarodowych. Nie posiada też stałej gramatyki. Taki rodzaj komunikacji używany jest głównie podczas wydarzeń międzynarodowych takich jak Kongres Światowej Federacji Głuchych czy Igrzyska Osób Niesłyszących oraz w nieformalnej komunikacji pomiędzy ludźmi z różnych krajów.

Najczęściej tłumaczona strona internetowa

Stroną internetową przetłumaczoną na najwięcej, bo 799 języków (w tym języki migowe!) i dialektów nie jest, jakby mogło się wydawać, Wikipedia, ani też witryny największych gigantów samochodowych czy technologicznych, a oficjalna strona internetowa Świadków Jehowy! Pod tym względem Wikipedia czy Apple plasują się daleko za nią. Co więcej, materiały informacyjne dostępne są aż w 890 językach, a liczba ta z pewnością jeszcze wzrośnie ze względu na zaskakująco wysoki poziom organizacji jej twórców, godny profesjonalnego biura tłumaczeń: zgrane zespoły tłumaczy, programy wspomagające tłumaczenie, dzielone bazy terminologiczne czy liczne korekty stylistyczne to tylko niektóre z elementów, które zapewniły organizacji tak wielki sukces. Do tego należy dodać całą otoczkę wydawniczą i logistyczną, która sprawia, że materiały informacyjne w setkach języków docierają do wszystkich zakątków świata.

Najczęściej tłumaczony dokument

Dokumentem przetłumaczonym na najwięcej języków jest Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, dostępna w 502 językach i dialektach. Dokument ten powstał 10 grudnia 1948 roku i ma długość ok. 6 stron.

Dla przyszłych tłumaczy

Posiadanie wykształcenia lingwistycznego nigdy nie było warunkiem koniecznym, aby zostać tłumaczem. Do roku 2011 odbycie studiów filologicznych było jednym z wymogów, aby zostać tłumaczem przysięgłym, jednak w wyniku wprowadzenia ustawy o ograniczaniu barier administracyjnych, wymóg ten został zniesiony. Wielu tłumaczy to więc ludzie, których wykształcenie kierunkowe jest zupełnie inne, a znajomość języka wynika z prywatnych zainteresowań, uwarunkowań rodzinnych czy wieloletniego pobytu za granicą. Nie zmienia to w niczym faktu, że studia językowe nadal pozostają często wybieranym kierunkiem studiów, a zdobyta podczas nich wiedza procentuje. Polskie uczelnie państwowe i prywatne oferują studia językowe na aż 99 wydziałach filologicznych w całej Polsce.

Portal edukacyjny Perspektywy.pl co roku publikuje ranking najlepszych uczelni w Polsce.

Badanie z roku 2016 po raz kolejny pozwoliło na wyłonienie akademickiej czołówki. Pod uwagę wzięto m.in. takie kryteria jak kryteria: prestiż, potencjał akademicki czy wydane publikacje naukowe. Najwyżej plasującymi się w rankingu filologiami więc są więc te oferowane przez:

  • Uniwersytet Warszawski,
  • Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu,
  • Uniwersytet Jagielloński w Krakowie,
  • Uniwersytet Wrocławski.

W Polsce od paru lat można zaobserwować wzrost popularności filologii nieco bardziej „egzotycznych”. Ich popularność potwierdzają dane Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego dotyczące wyników rekrutacji na studia na rok akademicki 2016/2017. Wykazują one liczbę kandydatów przypadających na jedno miejsce na danym kierunku. Tak wysokie wyniki z jednej strony mogą wynikać ze stosunkowo małej ilości nowych kierunków językowych, lecz z drugiej strony świadczą o coraz większej otwartości na języki uważane dotąd za „egzotyczne”

  • filologia szwedzka: 11,6
  • filologia dalekowschodnia: 7,2
  • filologia skandynawska (skandynawistyka): 5,3
  • filologia orientalna (arabistyka, indologia, iranistyka, japonistyka, sinologia, turkologia): 5,3
  • filologia norweska: 4,8
  • filologia koreańska: 4,7
  • filologia ugrofińska: 4,5
  • sinologia: 4,4
  • lingwistyka stosowana: 4,0
  • lingwistyka dla biznesu: 4,0

Jak widać szczególnie dużym zainteresowaniem cieszą się filologie skandynawskie i wschodnie oraz kierunki, które nastawione są na praktyczne wykorzystanie nabytych umiejętności językowych.

A co oprócz studiów? 

Ci, którzy nie decydują się na studia językowe lub mimo odbytych studiów filologicznych chcą podszkolić się w tłumaczeniach, mogą wybrać się na studia podyplomowe. W Polsce istnieją również specjalne szkoły kształcące przyszłych tłumaczy specjalistycznych, pisemnych i ustnych oraz przysięgłych. Zwykle nauka trwa od 1 do 2 lat, odbywa się w trybie weekendowym i kończy uzyskaniem stosownego dyplomu, który zwiększa szanse tłumacza na otrzymanie intratnej propozycji pracy lub zwiększa jego wiarygodność w oczach potencjalnych klientów.

Przyszłość tłumacza

Wielogodzinne przepisywanie ksiąg czy stukot maszyny do pisania to już historia. Nadszedł czas szerokiego dostępu do informacji oraz inteligentnych technologii. Wcale nie oznacza to jednak, że zawód tłumacza stał się łatwiejszy. Owszem, narzędzia wspomagające tłumaczenie wiele ułatwiły, ale poza nauką ich obsługi przed tłumaczem wciąż stoi wiele nowych (i starych) zadań: stałe zagłębienie się w dziedzinę ,w której tłumacz się specjalizuje, nowe wyzwania edytorskie czy stałe śledzenie zmian w tłumaczonych językach. Warto również śledzić rynek pod kątem zapotrzebowania na określone kombinacje językowe, zwłaszcza będąc dopiero na etapie podejmowania decyzji o nauce konkretnego języka.

Wielu zastanawia się, czy w obliczu postępu technologicznego tłumacz nie stanie się wyłącznie korektorem tekstów stworzonych (trudno użyć tutaj innego słowa) maszynowo. I tak i nie. Mimo ogromnych sukcesów w tworzeniu automatycznych translatorów czy wręcz sztucznej inteligencji, nie jesteśmy jeszcze w stanie w 100% powierzyć komputerom zadania jakim jest tłumaczenie i weryfikacja tekstów. Owszem, nowe technologie zaskakują, ale efekt końcowy zawsze musi zostać zweryfikowany przez użytkownika języka z krwi i kości. W tym, co wydaje się zagrożeniem dla filologa, można znaleźć jednak plusy: samo tworzenie i udoskonalanie programów tłumaczeniowych to przecież zajęcie, które nie jest możliwe bez udziału kompetentnych lingwistów. Czy tłumacz przyszłości będzie więc… programistą? Czas pokaże.

Jednym z kamieni milowych (i to w dosłownym tego słowa znaczeniu) rozwoju badań nad przekładem było odkrycie Kamienia z Rosetty zawierającego treść dekretu wydanego 27 marca 196 roku p. n. e. przez króla Ptolemeusza V. Dokument ten, odnaleziony w egipskim porcie Rosetta w 1799 roku sporządzony jest w trzech językach: za pomocą egipskich hieroglifów, w języku starogreckim i z użyciem demotyki (egipskiego pisma przeznaczonego do codziennego użytku). To między innymi dzięki niemu możliwe było odszyfrowanie tajemniczych hieroglifów.

Trudno mówić o historii translatoryki nie wspominając o dziele, które tłumaczone było najczęściej – mowa oczywiście o Biblii. Szczególnie interesująca jest legenda krążąca wokół jej pierwszego tłumaczenia. W 3 w p. n. e. egipski król Ptolemeusz II zamówił tłumaczenie Starego Testamentu z języka hebrajskiego na grecki. Tłumaczenie miało zasilić zbiory Biblioteki Aleksandryjskiej, a wykonane miało zostać w ciągu 70 dni przez 70 żydowskich uczonych. Stąd też wywodzi się jej nazwa – Septuaginta (łac. „siedemdziesiąt”). Wszystkie z przedstawionych wersji tłumaczenia miały być identyczne, co sprawiło, że król Ptolemeusz odebrał to jako znak od samego Boga.

Kolejne ważne wydarzenie miało miejsce w 382 r., gdy papież Damazy I zamówił tłumaczenie Nowego i Starego Testamentu z języka greckiego i hebrajskiego na łacinę. Zadania podjął się Hieronim ze Strydonu. W rezultacie powstała Wulgata – wersja Biblii, która przez 1000 najbliższych lat miała być jedyną obowiązującą. Święty Hieronim – ponieważ jako taki znany jest w kulturze chrześcijańskiej – stał się dzięki temu patronem tłumaczy. To w rocznicę jego śmierci – 30 września – świętowany jest Międzynarodowy Dzień Tłumacza.

Wraz z nadejściem reformacji Biblia zaczęła być tłumaczona na języki narodowe. Jej popularyzacja możliwa była dzięki wynalezieniu druku – w XVI i XVII pojawiły się narodowe przekłady Biblii – autorstwa Martina Lutra w Niemczech, Jakuba Wujka w Polsce i Króla Jakuba w Anglii. Różnice w przekładach niektórych fragmentów miały duży wpływ na późniejszy proces rozłamu pomiędzy katolikami a protestantami.

Zachodnia kultura bardzo wiele zawdzięcza również filozoficznemu dorobkowi starożytnych Greków czy Rzymian, lecz często zapomina się, jak duży udział w zachowaniu tego bogactwa miały tłumaczenia wykonane głównie w 8 w. przez tłumaczy arabskich. Gdyby nie przekład na język arabski, dzieła wielkich myślicieli takich jak Sokrates, Arystoteles czy Platon najprawdopodobniej zniknęły by w mrokach historii. Zamiast tego, po okresie zapomnienia mogły powrócić do Europy w okresie renesansu wraz z wieloma innymi przekładami.

Tłumacze nie zajmowali się jednak wyłącznie przekładem literatury czy „tekstów natchnionych”. Ogromna liczba tłumaczy to ludzie, których umiejętności językowe wykorzystywane były dla celów bardziej przyziemnych, takich jak handel. Wraz z industrializacją i rozwojem handlu międzynarodowego zapotrzebowanie na tłumaczenia, które dzisiaj nazwalibyśmy „biznesowymi” stało się jeszcze większe niż dawniej a zawód tłumacza zyskał na prestiżu.

Stąd już tylko krok do globalizacji, która, jak powszechnie wiadomo, przyniosła ogromne zapotrzebowanie na usługi tłumaczeniowe.

Tłumacz emoji

Chyba każdy posiadacz telefonu komórkowego zna emotikony i ich unowocześnione wersje, tzw. emoji – małe grafiki służące do wyrażenia emocji czy zastąpienia nimi pewnych słów.

Korzystanie z nich wydaje się na tyle instynktowne, że trudno wyobrazić sobie skąd w jednej z londyńskich firm wziął się pomysł zatrudnienia… tłumacza emoji.

Otóż sprawa wcale nie jest tak prosta, kiedy spojrzymy na ich użycie z globalnej perspektywy.

Mała buźka, która wydaje się przekazywać bardzo uniwersalne doświadczenie: śmiech aż do łez. Okazuje się jednak, że o ile w kulturze Zachodu wyrażanie emocji jest bardzo swobodne, o tyle mieszkańcy Wschodu są o wiele bardziej powściągliwi i takie emoji oznacza dla nich nie wielką radość, a zwyczajnie płacz i smutek.

Rolą takiego tłumacza byłoby więc zidentyfikowanie kulturowych różnic w użyciu emoji, śledzenie zmian w ich użyciu, a nawet.. tłumaczenie dla klienta, który chciałby sprawić swoim dzieciom nietypowy prezent: swój pamiętnik przetłumaczony na „język”emoji.

Potrzeba wyjaśnienia i śledzenia zmian w użyciu emoji czy wręcz skodyfikowania ich użycia staje się coraz większa i to nie tylko ze względu na komfort użytkowników. Znanych jest już parę przypadków, w których amerykański wymiar sprawiedliwości otrzymał dość oryginalny materiał dowodowy:

17-latek z Brooklynu został zaaresztowany po tym jak umieścił na Facebooku wiadomość pełną emoji przedstawiających policjantów tuż obok obrazków z bronią.

Jednym z dowodów prowadzących do oskarżenia 19-latka z Chicago o rozpowszechnianie materiałów propagujących terroryzm był film propagandowy, który oskarżony wraz z siostrą mieli ozdobić uśmieszkami i serduszkami.

Chociaż te dwa przypadki wydają się dość oczywiste w interpretacji, trudno przewidzieć, co stałoby się gdyby zawierały skomplikowany ciąg emoji znany tylko wybranym. Być może zawód tłumacza emoji ma jednak jakąś przyszłość..

Profil tłumacza – Kim był, jest i będzie tłumacz w kontekście specyfiki pracy, zapotrzebowania na usługi, nowych technologii

Nie można mówić o przemyśle tłumaczeniowym, nie wspominając o milionach ludzi, którzy codziennie przekładają miliardy tekstów, rozmów czy konferencji na tysiące języków. Ich wysiłek jest często niedoceniany, ze względu na mylny sposób pojmowania specyfiki tego zawodu: wystarczy nauczyć się języka, usiąść za biurkiem i zwyczajnie… tłumaczyć.

A jak jest naprawdę? Porównajmy popularne opinie z rzeczywistością:

Mit 1: „Wystarczy nauczyć się jakiegoś języka obcego…”

No tak, ale po pierwsze – jakiego? Takiego, który uważany jest za łatwy, bo będzie szybciej? Popularnego, ze względu na stałość zleceń? Rzadkiego i trudnego ze względu na atrakcyjne zarobki? A może po prostu takiego, który zwyczajnie z jakiegoś powodu nam się podoba, lub mamy do niego sentyment? Ilu tłumaczy, tyle motywacji. Ogólna znajomość angielskiego niekoniecznie pozwoli nam się przebić na rynku, choć z drugiej strony nauka północno-wschodniego dialektu języka karakałpackiego może pozostać jedynie w kategorii nietypowych zainteresowań, z których z pewnością nie można się utrzymać.

Mit 2: „Każdy może tłumaczyć…”

Sama znajomość języka nie oznacza automatycznie, że jesteśmy predestynowani do roli tłumacza. Zawód ten wymaga również odpowiednich cech charakteru, a bycie świetnym tłumaczem pisemnym nie oznacza automatycznego sukcesu w tłumaczeniach pisemnych i odwrotnie. To, co łączy jednak wszystkich tłumaczy bez względu na specjalizację to wrażliwość na szczegóły, dociekliwość i zdolność skupienia uwagi przez dłuższy czas. Tłumacz ustny powinien dodatkowo posiadać duże zdolności interpersonalne i, co oczywiste, wykazywać się nienaganną kulturą osobistą. Musi jednak posiadać ogromną odporność na stres i zdolność szybkiej reakcji w trudnych sytuacjach. Trudnością czekającą na tłumacza pisemnego jest za to wielogodzinna praca nad tekstem, najczęściej w odosobnieniu.

„Od wszystkiego, czyli od niczego”

Ile języków powinien znać tłumacz? Tutaj również trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Z jednej strony, znajomość wielu języków to szansa na więcej intratnych zleceń. Z drugiej strony jednak nie bez powodu mówi się, że specjalista od wszystkiego jest tak naprawdę specjalistą od niczego. Języka, jako żywego tworu nie da się nauczyć raz i cieszyć się jego znajomością przez resztę życia – to długoletni proces typu „work in progress”. Pomóc może tutaj pokrewieństwo języków: niderlandzki dla znawcy języka niemieckiego stanowi mniejszą barierę niż przykładowo norweski dla hellenisty. Odpowiedź tkwi jednak wyłącznie w ambicji, talencie i… ilości wolnego czasu.

„Ale polski to ja znam przecież”

Niezależnie od tego ile i jak dobrze znamy języki obce nie możemy zapominać o jednej rzeczy: języku ojczystym. Ten często brany jest za pewnik, nawet przez początkujących tłumaczy. Wystarczy jednak wykonać parę tłumaczeń na swój pierwszy język, aby przekonać się, jakimi trudnościami jest naszpikowany. Pierwszym wymogiem wobec tłumacza jest więc perfekcyjna znajomość co najmniej dwóch języków – to już niemało.

„Nie trzeba się znać, w słowniku można znaleźć”

Nawet jeśli dysponujemy bardzo dobrą ogólną znajomością języka popartą wieloletnim pobytem na obczyźnie, nie oznacza to, że ni stąd ni zowąd znajdziemy w sobie ukryte umiejętności konieczne do przetłumaczenia instrukcji budowy akceleratora cząstek. Z drugiej strony, nie każda osoba czytająca zawiłe artykuły branżowe będzie posiadała odpowiednie wyczucie językowe czy wystarczająco dużo cierpliwości, aby oddać ich treść w innym języku. Jeszcze inni uznają to zadanie za zbyt nudne czy odtwórcze. Sam glosariusz terminów nie wystarczy więc przeciętnemu tłumaczowi do stworzenia zrozumiałego tekstu specjalistycznego. Nawet jeśli wiemy, jakich użyć słów, nie mogąc wyobrazić sobie maszyny czy zjawiska, o którym mowa, trudno pisać o nim w sposób zrozumiały dla późniejszych czytelników. Z kolei użycie poprawnych terminów bez zachowania odpowiednich norm stylistycznych również nie wpłynie pozytywnie na odbiór gotowego tłumaczenia. Racja znowu jest gdzieś pośrodku…

„Chcę, żeby zrobił to tłumacz z pieczątką”

Takie właśnie zdanie można jeszcze czasem usłyszeć z ust potencjalnego klienta, niezależnie od rodzaju tekstu, który ma on do tłumaczenia. Wynika to z pokutującego jeszcze przeświadczenia, że tłumacz przysięgły jest bardziej wykwalifikowany od tego „zwykłego”.

No właśnie, jak to z tymi „tłumaczami z pieczątką” jest naprawdę?

Tłumacze przysięgli

Zawód tłumacza przysięgłego nie jest zawodem wolnym, tak jak mogłoby się to wydawać. Zgodnie z polskim prawem, tłumacz przysięgły jest osobą zaufania publicznego uprawiającą zawód regulowany. Oznacza to, że zasady jego wykonywania są ściśle określone i zebrane w Ustawie o zawodzie tłumacza przysięgłego. Sam wstęp do profesji możliwy jest dopiero po spełnieniu szeregu warunków, do których należą m.in. posiadanie pełnej zdolności do czynności prawnych, ukończenie studiów wyższych czy zdanie państwowego egzaminu. Egzamin taki składa się z dwóch części – pisemnej i ustnej. Dopiero po uzyskaniu pozytywnego wyniku tłumacz wpisany zostaje na listę tłumaczy przysięgłych Ministerstwa Sprawiedliwości oraz otrzymuje pieczęć ze swoim nazwiskiem oraz numerem, pod którym figuruje w ewidencji Ministerstwa. Organem zrzeszającym tłumaczy przysięgłych jest Polskie Towarzystwo Tłumaczy Przysięgłych i Specjalistycznych, w skrócie TEPiS.

Rolą tłumacza przysięgłego jest sporządzanie tłumaczeń, które opatrzone zostają pieczęcią, podpisem oraz poświadczeniem tłumacza, który stwierdza ich zgodność z przedstawionym tekstem. Takiej formy tłumaczenia wymagają najczęściej dokumenty urzędowe takie jak np. umowy, patenty czy certyfikaty, lecz nieraz tłumaczy się w ten sposób również wyniki badań czy specyfikacje techniczne.

Ze względu na obowiązujące wymogi prawne, zapotrzebowanie na tłumaczenia uwierzytelnione nie słabnie. Tłumacze, zwłaszcza popularnych języków, mogą więc liczyć na stały napływ zleceń, choć ich ilość zależna jest od czynników identycznych jak w przypadku tłumaczeń zwykłych: zapotrzebowania na tłumaczenie w konkretnej kombinacji, konkurencji, a w tym przypadku, nieraz i miejsca zamieszkania.

Dla porównania, wg danych Ministerstwa Sprawiedliwości, tłumaczy przysięgłych języka angielskiego jest w Polsce w tej chwili 2723, a japońskiego tylko 18 – konkurencja jest więc mniejsza, lecz zapotrzebowanie również nie jest tak duże. O ile mieszkaniec dowolnego województwa spokojnie znajdzie tłumacza przysięgłego języka niemieckiego w swoim regionie, o tyle przykładowo mieszkańcy północno-wschodniej polski, z przyczyn losowych będą mieli utrudniony dostęp do tłumaczy przysięgłych języka węgierskiego. Ze względów socjo-geograficznych nie zabraknie tam za to tłumaczy języka litewskiego. Ciekawostką jest fakt, że w Polsce nie ma na chwilę obecną ani jednego tłumacza przysięgłego języka estońskiego czy czarnogórskiego. Nisza pozostaje więc do zapełnienia.

Bezpośredni dostęp do tłumaczy jest szczególnie ważny nie tylko dla klientów prywatnych, lecz również dla organów państwowych. Każdy, kto myśli bowiem, że praca tłumacza przysięgłego sprowadza się do spokojnego tłumaczenia dokumentów w domowym zaciszu, ewentualnie sporadycznych tłumaczeń ustnych jest w błędzie. Tłumacz przysięgły jest w obowiązku stawić się na dowolnym komisariacie czy rozprawie sądowej, jeśli tylko zostanie tam wezwany w celu wykonania tłumaczenia. I to bez względu na odległość geograficzną czy czas… Nie ma więc cienia wątpliwości co do faktu, że choć cieszący się dużym prestiżem, jest to zawód ogromnie wymagający.

Rynek tłumaczeń w Polsce i na świecie

Stabilna pozycja na świecie. W ciągu ostatniej dekady wartość światowego rynku tłumaczeń wzrosła o niemal 450% osiągając w roku 2016 ponad 40 miliardów dolarów. Wszystko wskazuje na to, że wartość ta w najbliższych latach jeszcze wzrośnie. Amerykańskie Biuro Statystyki Rynku Pracy (Bureau of Labour Statistics) przewiduje 46% wzrost zatrudnienia w tym sektorze w latach 2012-2020.

Rynek tłumaczeń wydaje się dość odporny na mniejsze czy większe kryzysy ekonomiczne ze względu na dwa stałe trendy, którymi są globalizacja i technologizacja. Pierwszy z nich przyniósł swobodny przepływ ludzi, informacji czy towarów. Otwarcie na coraz to nowe kraje i kultury, czy to w biznesie, turystyce czy edukacji dla branży tłumaczeniowej oznacza coraz szersze perspektywy.

Ogólna technologizacja życia wydaje się być naturalnym rezultatem rozwoju technologii, który przyniósł wiele rozwiązań nie tylko dla ułatwienia i uprzyjemnienia życia przeciętnego człowieka, ale też dla medycyny czy przemysłu. Jeśli najnowsze narzędzia produkcji, sprzęt medyczny czy aplikacja może dotrzeć do najbardziej oddalonych części świata, dlaczego język miałby stać na przeszkodzie, aby z nich korzystać?

Już parę lat temu, w roku 2012, Amerykańska firma badawcza Common Sense Advisory zbadała największe amerykańskie przedsiębiorstwa z listy Fortune 500 pod kątem inwestycji w tłumaczenia. Wynik badania jednoznacznie pokazał, że firmy oferujące potencjalnym klientom dostęp do informacji o produktach w wielu językach mają o 150% większą szansę na zwiększenie ogólnych zysków niż firmy, które tego typu inwestycji nie podejmują. Trudno się temu dziwić. Zdroworozsądkowe przypuszczenia dotyczące nawyków konsumenckich zostały potwierdzone przez ten sam ośrodek badawczy: klient dużo chętniej kupi produkt, który znajdzie na stronie internetowej w jego ojczystym języku. Im pożądany towar jest droższy, tym ważniejszy dla konsumenta jest dostęp do informacji w języku, który zna najlepiej.

Z pewnością zdają sobie z tego sprawę firmy z branży motoryzacyjnej, producenci sprzętu medycznego, oprogramowania czy wyrobów farmaceutycznych, ponieważ to właśnie te branże są najważniejszymi nabywcami usług tłumaczeniowych na świecie.

Rynek tłumaczeń w Polsce

Polski rynek tłumaczeń wyceniany jest na około 1 miliard złotych. Choć trudno w to uwierzyć, wg danych Ministerstwa Rozwoju działalność związaną z tłumaczeniami prowadzi w Polsce ok. 70 000 podmiotów. Dla niektórych tłumaczenia są działalnością poboczną, lecz wiele z nich to jednoosobowe działalności gospodarcze zakładane przez freelencerów. Jedynie niewielki odsetek to większe biura tłumaczeń. Najwięcej tłumaczeń wciąż wykonywanych jest w zakresie języka angielskiego oraz popularnych języków europejskich takich jak niemiecki czy francuski. Popularne są również języki naszych najbliższych sąsiadów: rosyjski czy ukraiński. Rośnie jednak zainteresowanie językami bałkańskimi czy skandynawskimi,a zwiększająca się liczba zleceń w zakresie języka chińskiego wskazuje na to, że nie pozostajemy obojętni na rozwój odległego, lecz przyszłościowego rynku Państwa Środka.
Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że przyszłość przemysłu tłumaczeniowego jawi się w jasnych barwach. Błędem byłoby jednak przyjęcie, że tak pożądana i wydawałoby się niezmienna w swoim charakterze usługa sprzeda się sama. Konkurencja jest ogromna, a branży tłumaczeniowej nie omijają wyzwania związane z koniecznością stałego rozwoju. Klienci, czy to prywatni czy firmowi są przecież coraz bardziej świadomi swoich potrzeb i wymagają czegoś więcej niż tylko przekładu tekstu. Jak w takim razie rynek tłumaczeniowy adaptuje się do ciągłych zmian?

Zmiany i innowacje

Szybko i nowocześnie. Ze względu na coraz trudniejsze wyzwania rynkowe i zwiększoną świadomość dotyczącą procesu tłumaczenia, firmy coraz intensywniej angażują się w proces tłumaczenia ściśle współpracując z agencjami na wielu etapach. Nierzadkie stają się sytuacje, w których pracownicy firm zaczynają być coraz bardziej zaangażowani jako korektorzy czy twórcy baz terminologicznych. Same biura tłumaczeń również coraz bardziej dostosowują się też do indywidualnych potrzeb klienta tworząc zespoły tłumaczy i koordynatorów przydzielone konkretnemu klientowi, gotowe dostarczyć żądaną usługę w odpowiednim czasie. I to czasie coraz krótszym.

Wychodząc naprzeciw coraz większym oczekiwaniom rynku, branża tłumaczeniowa musiała szybko dostosować się do zwiększonych objętości, krótszych terminów i jeszcze bardziej wymagających klientów. Z pomocą przyszły odpowiednie narzędzia informatyczne. Trudno dzisiaj wyobrazić sobie pracę zawodowego tłumacza czy profesjonalnego biura nie wspominając o tłumaczeniu wspomaganym komputerowo, czyli narzędziach CAT (ang. computer-assisted translation). To im zawdzięczamy możliwość „przetrawienia” dużej ilości materiału w czasie kilka razy szybszym niż jeszcze paręnaście lat temu. Automatyczne podpowiedzi, wbudowane słowniki, automatyczne rozmieszczanie grafiki i formatowania – narzędzia CAT są dzisiaj nie tyle luksusem, co koniecznością w pracy nad dużymi projektami i zajmują równie ważne miejsce w warsztacie tłumacza co wiedza merytoryczna czy językowa.

Programy te nie tylko pozwalają na użycie elektronicznych baz terminologicznych i pamięci tłumaczeń, ale pozwalają na efektywne zarządzanie projektem z punkt widzenia biura, tj. rozdzielenie pracy na wielu tłumaczy, sprawny proces weryfikacji czy ujednolicenie tekstu pochodzącego od wielu autorów. Oczywiście nie dla każdego tłumacza takie narzędzia okazują się w codziennej pracy niezbędne, lecz jeśli mowa jest np. o dużych projektach technicznych czy wielostronicowej dokumentacji do przetłumaczenia „na wczoraj”, umiejętność obsługi tego typu narzędzi jest koniecznym wymogiem stawianym tłumaczowi.

Naturalnym etapem rozwoju tego typu narzędzi jest umieszczenie ich „w chmurze”. Takie rozwiązanie pozwala na uzupełnianie i dzielenie się bazami terminologicznymi w dowolnym czasie. Nie ma potrzeby przesyłania dokumentów, można za to śledzić cały proces tłumaczenia czy korekty w czasie rzeczywistym, co pozwala szybko zidentyfikować problem czy zapobiegać ich powstaniu na dowolnym etapie. Używając tego typu rozwiązań, nie jest konieczna instalacja nowego oprogramowania, stąd jest ono uznawane za bardzo opłacalne i pozwalające na zmniejszenie kosztów wykonania usługi.

Mówiąc o dostosowywaniu usług do rosnących wymagań klientów należy wspomnieć o usłudze, która od lat wydaje się być już standardem: desktop publishing, czyli komputerowy skład tekstu jest już dobrze znaną propozycją ze strony biur tłumaczeń, a zapotrzebowanie na nią nie słabnie. Usługa polega na graficznym odtworzeniu materiałów poddanych tłumaczeniu w celu stworzenia materiału gotowego do publikacji w formie papierowej lub elektronicznej: ulotek, broszur, instrukcji, przewodników itp. W niektórych przypadkach DTP może być częścią bardziej złożonego procesu – lokalizacji.

Lokalizacja

Pojęcie to na stałe zadomowiło się wszędzie tam, gdzie mowa o sprzedaży towarów i usług na rynki zagraniczne, lecz które pozostaje być może nieco enigmatyczne dla przeciętnego człowieka. Lokalizacja to nic innego jak dostosowanie treści językowej i wizualnej do docelowego odbiorcy obcojęzycznego. Każdy tłumacz zaznajomiony z realiami krajów, na których języki tłumaczy sam dokonuje już wstępnej 'lokalizacji’, dostosowując poszczególne zwroty czy ogólny wydźwięk tekstu do jego przyszłego odbiorcy. To jednak dopiero pierwszy krok. Wszelkie treści, a zwłaszcza marketingowe, aby były skuteczne, muszą być dostosowane do realiów, w których mają funkcjonować. W tym procesie należy przyjrzeć się każdemu aspektowi: od formatu dat i waluty, przez ikony zawierające symbole, aż po użycie odpowiednich zdjęć czy koloru interfejsu. Kody kulturowe kraju, na który rozszerzana jest działalność, mogą być przecież diametralnie różne, począwszy od skojarzeń, jakie wywołują różne kolory, aż po sposób interpretacji emotkionów. Tekst musi być również dostosowany do rzeczywistości wirtualnej, gdzie pod uwagę brane są np. słowa kluczowe używane podczas wyszukiwania informacji w wyszukiwarce internetowej. W tym miejscu należy wspomnieć o pozycjonowaniu (ang. search engine optimisation, SEO), czyli działaniach, które mają na celu uzyskanie przez stronę internetową jak najwyższej pozycji w wyszukiwarce internetowej w zależności od użytych słów i fraz kluczowych. Takie słowa i frazy mogą różnić się w zależności od kultury i nawyków użytkowników. Stąd potrzeba dostosowania nie tylko treści, lecz również umiejętne nakierowanie odbiorcy na stronę. Widząc zapotrzebowanie na tego typu kompleksowe usługi, wiele agencji na świecie rozszerzyło swoją działalność w tym właśnie kierunku. Do światowych gigantów lokalizacji należą m.in. amerykański Lionbridge i czeska Moravia.

Konsolidacja

Kolejnym zjawiskiem, o którym należy wspomnieć w kontekście przyszłości rynku tłumaczeń, a które stało się popularne już w wielu innych branżach są fuzje i konsolidacje. Łączenie wielu agencji w jedną pozwala na zwiększenie efektywności poprzez uzyskanie dostępu do specjalistów z wielu branż, nowego know-how i narzędzi czy dotarcie do grup klientów wcześniej nieobsługiwanych. Celem jest oczywiście zwiększenie jakości dostarczanych usług z jednoczesnym obniżeniem kosztów wykonania i tym samym obniżką ich cen. Trend ten na dobre zadomowił się w branży tłumaczeniowo-lokalizacyjnej po 2005 roku, w którym miały miejsce przejęcia Bowne Global Solutions przez Lionbridge oraz Tradosa przez SDL.

Konsolidacje i fuzje przez długi czas nie były polską specjalnością, lecz w roku 2011 rynek tłumaczeń w Polsce otworzył się na strategie, który od wczesnych lat dwutysięcznych z powodzeniem funkcjonują na światowym rynku tłumaczeń. Jest to rok, w którym rozpoczął się pierwszy w Polsce proces konsolidacji firm dostarczających usługi tłumaczeniowe i lokalizacyjne.

Być może w przyszłości to właśnie konsolidacja pozwoli polskim biurom tłumaczeń zyskać na konkurencyjności i otworzyć się na szersze rynki.

Najpopularniejsze języki świata na podstawie liczby nativów + uczących się, w co i dlaczego warto inwestować, może powody dla których wybieramy takie a nie inne języki

Najczęściej słyszane języki na świecie

Według badań prof. Ulricha Ammona, lingwisty z Uniwersytetu w Düsseldorfie, najpopularniejszymi językami ojczystymi są:

  • chiński: 1,39 miliardów
  • hindi: 588 mln
  • angielski: 527 mln
  • arabski: 467 mln
  • hiszpański: 389 mln
  • rosyjski: 254 mln
  • bengali: 250 mln
  • portugalski: 193 mln
  • niemiecki: 132 mln
  • japoński: 123 mln
  • francuski: 118 mln
  • włoski: 67 mln

Co ciekawe, aż 2/3 wszystkich mieszkańców ziemi nabywa jeden z tych języków jako swój język ojczysty. Najwięcej ludzi, bo więcej niż co piąta osoba, uczy się w pierwszej kolejności języka chińskiego. Liczba rodzimych użytkowników języka hindi jest zbliżona do liczby rodzimych użytkowników języka angielskiego, które wynoszą, kolejno: 588 i 527 mln. Kolejne pozycje również nie powinny dziwić, ze względu na wielkość i liczbę krajów, w których języki te są językami oficjalnymi, jak również liczbę ich mieszkańców.

Liczba rodzimych użytkowników języka niekoniecznie idzie jednak w parze z praktyczną możliwością porozumienia się na całym świecie. O ile znając hiszpański możemy swobodnie podróżować po Ameryce Południowej, Środkowej czy części Europy, znajomość języka japońskiego pomoże nam jak na razie głównie w czasie wakacyjnej wizyty w Japonii lub relacjach biznesowych z Japończykami. Należy wziąć więc pod uwagę również statystyki obejmujące liczbę nierodzimych użytkowników języka.

Według tego samego badacza, najpopularniejszymi językami wg liczby uczących się są:

  • angielski: 1,5 miliarda
  • francuski: 82 mln
  • chiński: 30 mln
  • hiszpański: 14,5 mln
  • niemiecki: 14,5 mln
  • włoski: 6 mln
  • japoński: 3 mln

Język światowego biznesu

W chwili obecnej trudno zaprzeczyć pozycji języka angielskiego jako lingua franca światowego biznesu. Jednak myśląc przyszłościowo, każdy przedsiębiorca, którego celem jest wypromowanie swojej firmy na rynkach światowych już teraz powinien zacząć myśleć o szkoleniu personelu w zakresie języków takich jak chiński, hindi, hiszpański czy rosyjski. Według badań przeprowadzonych przez British Council, językami najczęściej używanymi w najszybciej rozwijających się krajach, tj. Brazylii, Rosji, Indiach i Chinach (tzw. krajach BRIC) przed rokiem 2050 będą:

  • chiński: 1,3 mln
  • hindi: 1,3 mln
  • bengali: 750 mln
  • urdu: 460 mln
  • indonezyjski: 320 mln
  • hiszpański: 290 mln
  • portugalski: 240 mln
  • arabski: 210 mln
  • rosyjski: 130 mln

Perspektywa Europejska

Dzieci i młodzież. Język angielski jest pierwszym językiem obcym nauczanym w europejskich szkołach podstawowych i średnich. Według badań Eurostatu z 2014 roku, prawie 100% uczniów ma z nim styczność w szkole podstawowej. Ponad połowa młodych Europejczyków w szkole średniej uczy się dwóch języków obcych. Najczęściej jest to angielski oraz francuski, niemiecki lub hiszpański. Poniższy wykres przedstawia odsetek uczniów kształcących się w zakresie danych języków w szkole średniej:

 

  • angielski: 94%
  • francuski: 23%
  • niemiecki: 19%
  • hiszpański: 19%

Niemal 1/4 uczniów oprócz języka angielskiego uczy się języka francuskiego. Co piąty uczeń szkoli się również w zakresie języka niemieckiego lub hiszpańskiego.

Wszyscy Europejczycy. Badanie Eurobarometru z 2012 wykazało, że najbardziej rozpowszechnionymi językami ojczystym w Unii Europejskiej są:

  • niemiecki: 16%
  • włoski: 13%
  • angielski: 13%
  • francuski: 12%
  • hiszpański: 8%
  • polski: 8%

Najczęstszymi językami obcymi, jakimi posługują się Europejczycy są za to:

  • angielski: 38%
  • francuski: 12%
  • niemiecki: 11%
  • hiszpański: 7%
  • rosyjski: 5%

Ponad połowa Europejczyków porozumiewa się w co najmniej jednym języku obcym (54%), ćwierć z nich (25%) w dwóch, a jedną na dziesięć osób (10%) można porozmawiać w nawet trzech lub więcej językach. W jaki sposób Europejczycy nabywają umiejętności językowych?

  • Na lekcjach w szkole (68%)
  • Utrzymując towarzyskie kontakty z rodzimymi użytkownikami języków (16%)
  • Na dodatkowych zajęciach (15%)
  • Wyjeżdżając często bądź na długo za granicę (15%)

Z drugiej strony istnieją jednak takie kraje Europejskie, w których duża część populacji nie jest zainteresowana nauką języka obcego. Kraje z najwyższym odsetkiem mieszkańców nieposługujących się żadnym językiem obcym to:

  • Węgry: 65%
  • Włochy: 62%
  • Wielka Brytania: 61%
  • Portugalia: 61%
  • Irlandia: 60%

Co w takim razie najbardziej przeszkadza Europejczykom w nauce języka obcego?

  • Brak motywacji (34%)
  • Brak czasu (28%)
  • Zbyt duży koszt nauki (25%)

i jak twierdzą respondenci:

  • brak zdolności językowych (19%)

W przeważającej części Europejczycy zdają sobie jednak sprawę z tego jak ważna jest znajomość języków obcych. Aż 88% z nich twierdzi, że znajomość drugiego języka jest bardzo przydatna. Dwie trzecie z nich (67%) uważa, że to język angielski jest dla nich najbardziej przydatny. Tuż po nim wymieniane są jednak inne języki:

  • niemiecki: 17%
  • francuski: 16%
  • hiszpański: 14%
  • chiński: 6%

Aż 84% Europejczyków twierdzi, że znajomość co najmniej jednego języka jest dla przeciętnego mieszkańca Unii Europejskiej bardzo ważna. Co ciekawe, niemal 3/4, bo 72% zgadza się z twierdzeniem, że konieczna jest znajomość nie jednego, lecz co najmniej dwóch języków obcych.

Tym samym Europejczycy zdają się być również doskonale świadomi tego, jak ważna jest znajomość języków obcych dla ich dzieci: aż 98% z nich uważa to za ważną część wykształcenia młodszych pokoleń. Jako najważniejsze języki dla młodych Europejczyków wymieniane są:

 

  • angielski: 79%
  • francuski: 20%
  • niemiecki: 20%
  • hiszpański: 16%
  • chiński:14%

W czołówce znalazły się aż 4 języki europejskie. Angielski, francuski i hiszpański dają jednak niewątpliwie możliwość porozumienia się w wielu innych zakątkach świata. O ile pozycja francuskiego i niemieckiego jako języków uważanych za istotne w edukacji dzieci jest jednak zdecydowanie niższa niż w roku 2005 (kolejno: -13 i -8 punktów procentowych), świadomość co do ważności języka chińskiego wzrasta (12 punktów procentowych w porównaniu do roku 2005).

Ciekawostką mogą być tutaj badania banku inwestycyjnego Natixis z 2014, z których wynikało, że to francuski miał stać się językiem przyszłości dzięki 750 milionom ludzi posługujących się nim przed rokiem 2050. Głównym powodem wzrostu jego popularności miał być wzrost ekonomiczny krajów afrykańskich. Problem z powyższymi statystykami polegał jednak na tym, iż nie wzięto pod uwagę mnogości języków w użyciu na kontynencie afrykańskim, co sprawia, że nie wszyscy posługują się tam płynnie językiem Moliera. Jakkolwiek francuski jest więc ważnym językiem Europy czy Afryki, nic nie wskazuje jednak na to, aby miał stać się globalnym liderem.

Znajomość języków obcych w Polsce

Firma badawcza TNT przeprowadziła w roku 2015 ankietę dotyczącą znajomości języków obcych wśród Polaków. Wyniki były następujące:

  • 44% nie posługuje się żadnym językiem obcym
  • 38% zna jeden język obcy
  • 15% zna dwa języki obce
  • 3% zna trzy lub cztery języków obcych

Dobrą wiadomością jest fakt, że ponad połowa Polaków (56%) zna języki obce. Więcej niż 1/3 Polaków (38%) deklaruje znajomość jednego języka obcego, a 15% społeczeństwa posługuje się więcej niż dwoma. Jest wśród nas również mały odsetek poliglotów, którzy porozumiewają się w trzech lub czterech językach (3%).

Jakimi językami obcymi posługują się więc najczęściej Polacy? Poniższe dane przedstawiają odsetek Polaków posługujących się danym językiem w stopni co najmniej podstawowym:

  • Angielski – 57%
  • Rosyjski – 34%
  • Niemiecki – 25%
  • Francuski – 4%
  • Włoski – 2%
  • Hiszpański – 2%

Najlepiej znamy jednak angielski. Biegłą znajomością wykazuje się 6%, a 27% zna go w stopniu dobrym. Niemiecki i rosyjski biegle zna 3 %, a dobrze 8%. Najgorzej wypadają języki romańskie: francuski zna w sumie 3% społeczeństwa, włoski i hiszpański ok. 2 %.

Nie będzie pewnie zaskoczeniem, że to głównie ludzie młodzi przodują w ilości i poziomie znajomości języków. To dwudziesto- (47%) i trzydziestolatkowie (45%) najczęściej mogą wykazać się znajomością dwóch języków, podobnie jak respondenci w wieku szkolnym (> 15 lat), którzy uczęszczają na obowiązkowe lekcje języków w gimnazjum i szkole średniej. Osoby w wieku ponad 40 lat częściej wykazują się za to znajomością języka rosyjskiego, który w czasach PRL-u był językiem obowiązkowym.

Podczas gdy znajomość języka angielskiego jest coraz powszechniejsza, rosyjski stracił w naszym kraju na popularności. Jeszcze w roku 2000 co najmniej podstawową znajomością rosyjskiego mogło pochwalić się 54% Polaków, dzisiaj to tylko 34%. Angielski na poziomie co najmniej podstawowym zna za to 57% Polaków, czyli 26% więcej niż w roku 2000.

Nieco zapomniany w Polsce język rosyjski ma jednak szanse odzyskać swoją popularność, ze względu na pozycję ekonomiczną Rosji i przewidywany rozwój relacji biznesowych z krajami Europy Wschodniej, gdzie język rosyjski z powodzeniem może służyć jako język komunikacji międzynarodowej.

Języki, których warto się uczyć

Na które języki warto zwrócić dzisiaj szczególną uwagę? Znajomość których przyniesie nam największe korzyści? Niełatwo odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ to, jakich języków warto się nauczyć, zależy głównie od naszych planów.

Wydaje się jednak, że jeden język jest absolutnym pewnikiem, ze względu na największe możliwości porozumienia się na całym świecie: to oczywiście angielski. Przed rokiem 2020 ok. 1/4 ludności świata będzie porozumiewała się w tym języku.

Jeśli naszą ambicją jest zaistnieć na rynkach zyskujących na popularności, powinniśmy zainteresować się językami takimi jak: chiński, hindi, hiszpański, portugalski czy rosyjski. Dla Europejczyków nadal ważne będą języki czołówki UE, więc niemiecki i francuski.

A co, jeśli nasze plany są jeszcze nie do końca sprecyzowane?

W takim przypadku najprawdopodobniej nie będziemy żałowali, jeśli po nabyciu dobrej znajomości języka angielskiego pomyślimy właśnie o głównych językach europejskich, takich jak niemiecki, francuski czy hiszpański. Zwłaszcza dwa ostatnie mogą posłużyć nam w komunikacji poza granicami Europy. Być może warto też wrócić do zapomnianego rosyjskiego, a w miarę możliwości zagospodarować sobie więcej czasu na naukę egzotycznych języków Wschodu takich jak chiński czy hindi.

Przyszłość języków: które okażą się niezbędne, a które może nawet wymrą?

Mniej liczne i łatwiejsze. W opinii dr Johna McWhortera, językoznawcy z Uniwersytetu w Amerykańskiej Kolumbii, do roku 2115 liczba języków na świecie ma zmniejszyć się aż o 90%. Z obecnych 6-7 tysięcy języków zostanie ich jedynie 600-700. Rzadsze języki, jako część wymierających kultur, zostaną wyeliminowane przez języki dużo popularniejsze.

W chwili obecnej na liście UNESCO znajduje się 2345 zagrożonych języków.

Problem ten dotyczy nie tylko małych społeczności żyjących w odizolowanych częściach świata, lecz również, a może i w szczególności, mniejszości obecnych w krajach rozwiniętych. Młodsze pokolenia, które mogłyby pielęgnować ojczysty język, zobowiązane są do pobierania nauki w języku urzędowym danego kraju. Nie bez wpływu pozostają również media masowe, zachęcające ludność autochtoniczną do zaadoptowania języka i kultury większości czy rynek pracy wymuszający znajomość języka ogółu. Młodsze pokolenia nie widzą więc najmniejszego pożytku w nauce języków używanych w swoich rodzimych grupach etnicznych ze względu na brak wymiernych korzyści takich jak polepszenie sytuacji ekonomicznej, mobilności czy uzyskanie awansu społecznego.

Ponadto, według McWhortera, wiele języków, w tym angielski, wykazuje wyraźną tendencję do upraszczania struktur gramatycznych i zmniejszania stopnia formalności. Badacz sugeruje, że przyczyną zmian jest duża liczba nierodzimych użytkowników języka – to oni zwykle upraszczają gramatyczne konstrukcje, które uważają za niepotrzebnie skomplikowane (i nieraz mają w tym sporo racji!). Taka tendencja do upraszczania nie jest niczym nowym, a nowe zwyczaje językowe zawsze miały i będą miały zarówno zagorzałych przeciwników jak i entuzjastów. Można powiedzieć, że współcześni adepci języka angielskiego robią dokładnie to, co przykładowo zrobili Wikingowie po udanym najeździe na Anglię: dzieci, które zmuszone były porozumiewać się w języku tubylców szybko podłapały staroangielski, lecz nie ten prawidłowy i oficjalny, a taki, jaki był dla nich łatwiejszy – czyli znacznie uproszczony. Duża liczba osób mówiących łamaną staroangielszczyzną nie mogła pozostać bez wpływu na dalszy rozwój języka angielskiego.

Zanim nowe zmiany zostaną jednak skodyfikowane, upłynie jeszcze sporo czasu. Nie warto więc zbyt pochopnie rozstawać się z tabelą nieregularnych czasowników i formalnymi zwrotami grzecznościowymi.

Polskie języki zagrożone

Na liście UNESCO obejmującej zagrożone i wymarłe języki świata znajdują się trzy, które są bądź były słyszane na terenie Polski.

Do języków (bądź, jak częściej się o nich mówi – etnolektów) poważnie zagrożonych należą wilamowski i kaszubski. Pierwszym z nich posługuje się jedynie parędziesiąt osób zamieszkujących Wilamowice – miasto w okolicach Bielska-Białej. Kaszubski jest zdecydowanie bardziej rozpowszechniony: zna go ponad 100 tysięcy Kaszubów zamieszkujących Pomorze Gdańskie i wschodnią część Pomorza Zachodniego.

Język, który uznany jest za wymarły to słowiński, uważany również za dialekt kaszubszczyzny.

Posługiwano się nim na terenie Pomorza Zachodniego aż do lat 70.